Miesiąc w La Rochelle, mały bilans / Un mois a La Rochelle, petit bilan

Projekt wolontariatu service civique w którym teraz uczestniczę to dobra okazja na śledzenie postępów w pracy, a przy okazji również spojrzeć na rozwój personalny.

Ogólne przemyślenia :
Mimo, że nowa przygoda zaczęła się od problemów z administracją francuską (dodam, że jeszcze się nie rozwiązały) to w obecnym momencie jestem w dobrym nastroju. Mam pozytywne odczucia co do samego wolontariatu. Atmosfera w pracy jest wyjątkowa. Udało nam się stworzyć grupę z indywidualności, które się dopełniają. Od około półtora tygodnia udało mi się wbić w rytm, poczuć to co dzieje się na co dzień i znaleźć swoje miejsce. Cel ? Jak najlepiej wypełnić moją misję.
Co do życia po za pracą to oczywiście odkrywanie miasta i jego oferty kulturalnej sprawia mi dużą frajdę. Niebo jest tu przepięknie malowane chmurami zwłaszcza gdy zachodzi Słońce. 
Cele na ten czas z bardziej personalnej perspektywy? Z samym ich sformułowaniem mam kłopoty. Słuchanie siebie. Poświęcanie czasu innym. Żyć bez pośpiechu, własnym tempem we własnym kierunku. A z takich bardziej mierzalnych : Podszkolić angielski (z tym jest problem, bo uważam to jednak za konieczność, dlatego automatycznie będzie to dość skomplikowane). Wrócić do dobrej formy fizycznej i zdrowiej się odżywiać. To tak z grubsza, bo tak naprawdę to cele u mnie kształtują się, modyfikują lub pojawiają się w zależności od momentów, potrzeb, inspiracji napotkanych na drodze. 

Zdziwienia, odkrycia, momenty nieoczywiste: 
* chodzenie na pieszo codziennie do pracy, w pracy i wracając z pracy, co daje minimum 15 km 
* interwencje w aulach na Uniwersytecie przed tłumem studentów - nie lubię być w centrum uwagi, a jednak udaje mi się zapanować nad stresem i dobrze zaprezentować stowarzyszenie. Nie mam w tym temacie kompetencji ani doświadczenia i przyznam szczerze, że na początku byłam przerażona jak dowiedziałam się, że jest to zadaniem każdego wolontariusza.  Właśnie tak się uczymy i przekraczamy nasze własne granice, nasze strefy komfortu. Często olśniewają mnie takie oczywistości. Próbować, walczyć ze strachami i zadziwiać samych siebie to jest niesamowite.
* podobna historia co wyżej, ale dotycząca dystrybucji ulotek i takiego dzikiego ulotkowania na ulicy przy różnych wydziałach Uniwersytetu. Na samym początku duży stres i wątpienia w siebie, teraz przyjemność i dobra zabawa. 
* ja jako dziennikarka. pierwsze co to myślałam, że to kpina. ja mam przeprowadzać wywiady po francusku do webTV podczas Dnia Kultury i Stowarzyszeń dla studentów. Udało się. Czekam na montaż i efekt końcowy. Przeżyłam i dobrze się bawiłam.
* jako że mój pokój nie jest za bardzo wyposażony dużo szczęścia mi dały proste przedmioty: talerz, widelec, poduszka i ostatnio znaleziony na wyprzedaży garażowej działający czajnik elektryczny za 1 euro. Codziennie rano gorąca herbata bez konieczności schodzenia do kuchni w celu zagrzania wody - raj.  Dodam, że do kuchni mam dobre półtorej minuty marszu. 
* Ocean. W prawdzie nie jestem fanką plaży, jednak w tej wodzie, którą widzę codziennie potrafię odnaleźć za każdym razem coś nowego. I uwielbiam zachody Słońca.
* jako, że jestem introwertykiem wszystko to co się dzieje dookoła odczuwam dość mocno i skrupulatnie to analizuję. praca jest bardzo dynamiczna (początkowo nawet myślałam, że będzie mi bardzo ciężko się w niej odnaleźć z moim żółwiowym tempem) i w tym miesiącu mieliśmy dwa duże wydarzenia dla studentów i co się okazuje, że właśnie w te dni czułam się jak ryba w wodzie. W swojego rodzaju chaosie, ale przede wszystkim w prośbach o pomoc czułam się potrzebna. 

Chwile zwątpienia:
Zdecydowanie sam początek. Cała historia z przeprowadzką i dokumentami, ale też pierwsze dni w pracy, nowe funkcjonowanie, moje miejsce w ekipie. Wszystko co zdarzyło się przed przeprowadzką też miało wpływ na mój pesymistyczny początek. Lipiec, gdzie szukałam możliwości wolontariatu, ogarnianie wszystkich dokumentów, w sierpniu Polska, czyli bardzo intensywny czas, gdzie tak naprawdę nie miałam okazji na naładowanie moich introwertycznych akumulatorów. Zaraz później opuszczenie Auch, wspaniałych ludzi, których tam poznałam i wybranie się w nieznane. To wszystko skumulowane sprawiło, że poważnie myślałam o natychmiastowym powrocie do Polski i załapaniu się jeszcze na jakieś studia. Tylko, że nie zniosłabym tej myśli, że się poddałam, sama też intuicja mi podpowiadała, że przecież tak naprawdę chcę zostać we Francji. 
Na tą chwilę moje zmartwienia koncentrują się na oczekiwaniu kontrakt oraz securite sociale. 
Co do pracy nie mam wątpliwości, wiem, że jestem w dobrym miejscu. 

/

Le projet de volontariat de service civique que je fais maintenant est une bonne occasion pour suivre mon progres au travail et aussi mon developpement personel. 

Réflexions générales:
Bien que la nouvelle aventure a commencé avec des problèmes avec l'administration française (je pourrais ajouter qu'ils n'ont pas encore été résolu) dans le moment présent, je suis dans une bonne humeur. J'ai des sentiments positifs au sujet du volontariat. L'ambiance au travail est unique. Nous avons réussi à créer un groupe d'individus qui se complètent. Depuis environ une semaine et demi, je suis en mesure de tenir le rythme, de sentir ce qui se passe tous les jours et trouver ma place. But? Le mieux possible de remplir ma mission.
Par rappor a la vie après le travail, bien sûr - explorer la ville et ses offres culturelles me donne beaucoup de plaisir. Le ciel est magnifiquement peint les nuages ​​surtout quand il y a coucher du soleil.
Objectifs pour cette periode avec une perspective plus personnelle? Avec la formulation de objectifs j'ai un peu du mal. écouter de moi-meme. Donner du temps aux autres. Vivre sans hâte, à mon propre rythme dans ma propre direction. Et avec un tel plus mesurables: améliorer mon anglais (ce qui est un problème, parce que je recconais ca comme une nécessité, donc automatiquement ca sera assez compliqué). Revenez à la bonne forme d'exercice et un régime alimentaire plus sain. En gros c'est ca, parce que vraiment les buts chez moi se façonnent, se modifient ou apparaissent en fonction du moment, mes besoins et  d'inspiration rencontré sur mon chemain.

Surprise, découverte, moments non évidents:
* Marcher à pied pour travailler tous les jours, au travail et en retour du travail, ce qui donne un minimum de 15 km par jour
* Interventions dans les amphis à l'Université devant une foule d'étudiants - je n'aime pas être dans le centre d'attention, mais je parviennent à contrôler le stress et j'arrive maintenant de bien presenter notre association. Je n'ai pas de compétence ou de l'expérience dans cette matiere et au debut j'étais terrifiée en apprenant que c'est la tâche de chaque volontaire. Exactement comme ca on appred et on passe au-delà de nos frontières, notre zone de confort. Souvent les choses tellement évident me éblouissent. Essayer de lutter contre les peurs et d'étonner nous-mêmes, c'est extraordinaire.
* Une histoire similaire à celle ci-dessus, mais pour la distribution de tracts et de tractage sauvage dans la rue à différentes facultés de l'Université. Au début d'un grand stress et de doute de soi, maintenant le plaisir et l'amusement.
* Moi en tant que journaliste. la première chose que je pensais que c'était une blague. Je dois effectuer des interviews en français à webTV lors de la Rentrée culturelle et associative pour les étudiants. Ca y etait. je suis en attente pour le montage et le résultat final. J'ai survécu et je me suis bien amusé. 
* Comme ma chambre etait pas très équipé je appreciais les objets simples: une assiette, une fourchette, un oreiller et récemment j'ai trouvé à un vide-grenier une bouilloire électrique pour 1 euro. Thé chaud  chaque matin sans avoir besoin à descendre à la cuisine pour chauffer l'eau - un paradis. Je voudrais ajouter que la cuisine se trouve une bonne minute et demie de marche de ma chambre.
* Océan. En vérité, je ne suis pas un fan de la plage, mais dans l'eau que je vois tous les jours je peux trouver à chaque fois quelque chose de nouveau. J'aime les magnifique couchers de soleil ici.
* Comme je suis un introvertie tout qui se passe autour de moi je sens assez fortement et j'analyse soigneusement. le travail est très dynamique (au debut j'ai pensé qu'il serait très difficile à trouver en travail comme ca avec mon rythme de tortue), et ce mois-ci nous avons eu deux événements majeurs pour les étudiants et il se trouve, qu'il était dans ces jours je me suis senti comme un poisson dans l'eau. Dans une sorte de chaos, mais surtout dans les demandes d'aide, je me sentais utile.

Moments de doute:
Certainement le début. Toute l'histoire du mouvement et des documents, mais aussi le premier jour de travail, un nouveau fonctionnement, ma place dans l'équipe. Tout ce qui est arrivé avant le déménagement a également eu un impact sur mon début pessimiste. Juillet, où je cherchais des possibilités de service civique, je completais tous les documents, en Août - la Pologne,  le temps très intense je n'avais pas vraiment l'occasion de recharger mes batteries introvertis. Immédiatement après avoir quitté Auch, les gens merveilleux que j'y ai rencontrés et le voyage vers l'inconnu. Tout ca bien cumulé signifiait que penser sérieusement à un retour immédiat à la Pologne et trouver même les possibilites des études. Sauf que je ne pouvais pas supporter l'idée que je me rends, elle aussi, l'intuition me disait que, je veux rester en France.
Pour ce moment, mes inquiétudes se concentrent sur l'attente d'un contrat et mon numero de sécurité sociale.
En ce qui concerne le travail que je ne doute pas, je sais que je suis dans un bon endroit.



Ekipa AFEV 
Voici, l'equipe de l'AFEV





Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.