dwudziesty piąty

spacer po pracy dla wyostrzenia nieco zmysłów. I tak zauważyłam starą łódź w krzakach, skończony budynek, który nagle wyrósł mi przed nosem, kota, którego wzięłam za wilka ( samej po zachodzie słońca bez żywej duszy obok mogło mi się przywidzieć ), zająca, polankę tymianku, która z daleka wyglądała na wrzosy. I udało mi się nawet dogonić zachód słońca. Gdybym nie była taka leniwa to pewnie i wschód bym sfotografowała kiedyś.

















Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.