Tarbes

Jak zwykle wybieram dzikie godziny na podróże w dni wolne. Rano zwlekłam się z łóżka na poranny autobus do Tarbes. Słyszałam, że nic tam nie ma. Byłam tam tylko przejazdem na jesieni jak jechałam do Lourdes.
Głównym celem było spotkanie dwóch wolontariuszek, które wyraziły chęć pomocy przy moim projekcie ( ca avance! ). Dzień tak rozplanowałam, żeby do południa zwiedzić miasto, a później pogadać z dziewczynami. Istotnie Tarbes nie powaliło mnie na kolana. Aparat z plecaka wyjmowałam raczej zmuszając się, żeby zapisać jakikolwiek obraz z tej wizyty. Park jedynie był ciekawy, bo i pawie, i wiewiórki, i kwitnące magnolie.

I jeszcze dziś wieczorem na koncert!
A sobota do odespania całego tygodnia.


- Posłuchałabym czegoś.
- Serca słuchaj.






















Brak komentarzy

Obsługiwane przez usługę Blogger.